piątek, 17 lipca 2009

Wciskanie się w lukę, zagrożenie martwym rynkim

Dziś chciałbym pokazać dwie rzeczy, które są ABC tradingu, jednym z pierwszych rozdziałów podręcznika każdego, kto chciałby zarabiać na Betfair.
Obydwie pokażę na przykładzie meczu towarzyskiego Hoffenheim - Panathinaikos i będzie to rynek do przerwy.
Kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem zobaczyłem taką oto sytuację:

Rynek nasycony (świadczy o tym wskaźnik procentowy)a mimo to na rynku remisu ogromna luka. Grzechem byłoby przejśc obok niej obojętnie, gdyż to zarobek pewny i bez żadnego ryzyka - pomyslałem sobie, licząc na kontrę jeszcze przed meczem. Kursy nie powinny rosnąć, gdyż tuż przed meczem remisy mają tendencję do spadania, więc gdyby się udało sprzedać komuś 2.48 za 100 euro to byłoby bardzo sympatycznie.
Taka luka jest po to, aby w nią wchodzić. Właściwie odruchem bezwarunkowym każdego, kto para się tradingiem jest natychmiastowe zapchanie widzianej dziury. Zapchanie własnym kursem. W moim przypadku oczekiwanie na naiwnego nie dały rezultatu, ale ci, którzy kupili wcześniej po ten cenie, mogli już cieszyć się wygraną. Otóż na kilka minut przed meczem kursy (na remisie mają tendencje do tego) pogalopowały ostro w dół aż do takiego poziomu

W skrajnym polu widać moją biedną, osamotnioną stówę czekającą na cud i kupienie przez jakiegoś litościwego człowieka.
I zdarzył się. Minutę przed meczem niskie kursy się sprzedały i moja stówka na 2.48 stanęła dumnie w pierwszym polu jako aktualnie najatrakcyjniejsza stówa na tym rynku. Wpadł jakiś spóźnialski i bez analizy rynku zabrał ze stówy połowę prawie.

Nie zdążyłem ustawić kontry, gdy rynek został zawieszony, następnie odwieszony jako live. Ustawiłem kontrę na symboliczny zarobek po kursie 2.36, czyli tak aby został z rynku zmieciony w kilka sekund i...dopiero w tym momencie rzuciłem okiem na obroty. 2000 euro na rynku to z reguły oznacza kłopoty. Duże kłopoty. Nie inaczej było w tym przypadku. Rynek po prostu zamarł. Przez 13 minut nie została zawarta ani jedna transakcja, kursy leżały tak jak je postawiono i pomimo tego, że czas biegł nie spadały. No bo jak miały spadać, skoro nikt się nimi nie zainteresował.
Mało brakło, a miałbym nauczkę kosztującą kilka euro. Czasami takie brutalne napędzenie stracha dobrze robi, dlatego za pamięci apeluję o unikanie rynków z kwotami przyjętych zakładów rzędu kilku tysięcy euro. Są to martwe rynki, na których trading jest bardzo utrudniony i bardzo niebezpieczny. Po prostu czasami warto odpuścić niż niepotrzebnie ryzykować.
Mój zakład po kwadransie został kupiony i udało mi się wyjść bez strat. Ale przecież kwadrans to wieczność dla wiszącego zakładu. O ile szczęście w tradingu jest jak najbardziej wskazane, to opieranie tradingu na szczęściu - wręcz przeciwnie.
Oto dowód szczęśliwego finału, który jednak mógł skończyć się zupełnie inaczej. I pretensje mógłbym mieć jedynie do własnego gapiostwa, że zaaferowany wciskaniem się w lukę, nie sprawdziłem, że to luka na martwym rynku nie nadającym się do tradingu w wersji live